Helikon-tex Wolfhound Hoodie

Niepozorna, lekka kurtka na jesienny wypad na strzelnicę

Lekka kurtka na ciężkie czasy

Ciuchy to w moim przypadku trudny temat, z różnych względów. Podstawowy to taki, że dopiero po 30-tce weszłam w najmniejszy kobiecy rozmiar, także “smyk militarny” byłby przeze mnie do tego momentu intensywnie okupowany. Mówiąc poważnie, oczywiście, że są już dostępne juniorskie kroje i rozmiary, ale dla tak drobnej kobiety zawsze jest to kwestia niezbyt wygodnego kompromisu. Innym aspektem jest to, że nie mam w zwyczaju stroić się, oblepiać patcz’ami czy naszywkami marek. Lubię stonowane kolory, bez fajerwerków, bo taka kurtka może posłużyć także na co dzień. Nie każdy w sklepie spożywczym musi wiedzieć, że strzelam. Przede wszystkim cenię ten komfort, gdy na zawodach jest mi wygodnie i ciepło, bo nie mogę liczyć w tej sprawie na pomoc tkanki tłuszczowej. Bycie kolorowym ptakiem, którego rozpoznaje się z daleka to też nie mój styl, a na pewno nie jest moim celem być żywą reklamą jakiejś marki. Jeśli jest coś dobre dla kobiet, to ułatwiam i po przetestowaniu opisuję. Może ktoś z tego skorzysta.

Spakowanie się na zawody, gdy jestem zaganiana, zawsze wiąże się z ryzykiem, że czegoś zapomnę. Nawet moja checklista nie objęła kurtki na niskie temperatury, co już poprawiłam. I tutaj wkracza kurtka Helikon-tex Wolfhound Hoodie przekazana mi w biegu tuż przed styczniowym wyjazdem na zawody do Lublewa Gdańskiego, przedstawiana mi szumnie jako bardzo ciepła, w której na pewno nie zmarznę. Jednak moje pierwsze wrażenia były pełne obaw, ponieważ w dotyku wydawała się bardzo cienka. Nie dowierzałam, że to zadziała, ale już było za późno i nie był to czas na zakupy. Jako instruktor zawsze powtarzam “nie testuj sprzętu na zawodach”, ale zdarzają się wypadki i powiem tak szczerze, bez słodzenia... Po założeniu standardowo termobielizny, polara i tej kurtki wystrzeliłam 3. miejsce w Steel Challenge w styczniu 2020, więc nie mogło mi być zimno zwłaszcza, że strzelanie do blach jest precyzyjną sprawą i ciepłe dłonie stanowią podstawę. To, że kurtka jest objętościowo cienka okazało się jej wielką zaletą, bo mogłam ją schować w spodniach i pas z bronią miałam dobrze dostępny na wierzchu. Jest możliwość skompresowania jej i schowania do małej torebki. Jest to doskonały sposób, by mieć ją ze sobą na zawodach w razie pogorszenia pogody. Muszę przyznać, że kurtka ma kobiecy, opinający krój, który również sprzyja bezproblemowemu dobyciu broni. O nic nie zahaczałam, nie formował się nigdzie nadmiar materiału. Szczerze mówiąc pierwszy raz mogłam strzelać w kurtce bez tych manewrów przed i po startowych, czyli zdejmowania i nakładania czegokolwiek na siebie, co w czasie całych zawodów jest męczące i wcale nie jest cieplej po założeniu kurtki, która zdąży się wyziębić podczas startu. Przerabiałam to.

Poza smukłym krojem, podoba mi się, że nie ma ściągaczy tylko gumki na wszelkich zakończeniach czyli na końcach rękawów, na dole i przy kapturze co sprawia, że można nią objąć, gdybym chciała, więcej warstw pod spodem czy broń na pasie. Gumka jest elastyczna, a ze ściagaczem mogłoby być ciężko naciągnąć go na cokolwiek. Dzięki temu rozwiązaniu nic nie uciska i jest więcej swobody. Wokół szyi jest przestrzeń na kilka warstw komina, a lekka gumka od kurtki zamknie nam dostęp zimna od góry. Ten stan przy szyi jest dosyć wysoki i zmarźluchy na pewno wykorzystają to na upakowanie swoich sprawdzonych, ciepłych szalików. Z kaptura nie korzystałam za bardzo, jest dosyć opinający. Kurtka posiada dwie kieszenie zasuwane na suwak, z których nie korzystam podczas zawodów, ale gdy zakładam ją na zakupy oczywiście mieszczą się w nich telefon i klucze. Nie są ogromne, ale wystarczające. Jest też zasuwana kieszeń na dokumenty z lewej strony na wysokości piersi. Zaskakujące jest umiejscowienie rzepa na patch. Wydaje mi się, że zwykle jest z boku rękawa. Tutaj natomiast jest z jego przodu, co zaprezentuję na zdjęciach.

Kurtkę miałam także okazję sprawdzić na zawodach w Legionie Wschodnim w lutym 2020 r. przy zerowej temperaturze i też zaskoczyłam się pozytywnie. Były to zawody dynamiczne, więc na pewno pomógł ruch, a także słoneczna pogoda. Jednak mimo wszystko. Cały dzień zawodów, a temp. wzrosła do zaledwie 3 st.C. Za to na ponownych zawodach Steel Challenge w lutym już nie było tak różowo. Na pewno nie jest to kurtka na bardzo silny wiatr. Zwiewało nam wszystko sprzed nosa, komfort ze strzelania był umiarkowany, a wiatr przeszywał mnie do kości. Wtedy przydałby się softshell ale z kolei on nie jest elastyczny i nie nadaje się, by w nim strzelać.

Kurtka na pewno jest niepozorna. Nie wystaje z niej metka, która majestatycznie informuje wszystkich, że jest to Helikon-tex. Moja kurtka jest akurat czarna (dostępna jest w czterech kolorach) i wytrzymały suwak też jest tego samego koloru. Ta kurtka nie rzuca się w oczy, można ją wsunąć w spodnie i swobodnie z nią startować. Jest lekko dłuższa z tyłu i bardzo lekka co jest absolutnie na plus.

Problemy z doborem rozmiaru nie dotyczą tylko mnie, przyznaję, że sporo kobiet pisze do mnie z pytaniem np. gdzie znalazłam taki mały rozmiar spodni, a są to też Helikon-tex serii UTP, lekko zmodyfikowane przeze mnie do moich potrzeb strzeleckich. Tak samo opisywana przeze mnie kurtka jest również dostępna w rozmiarze XS, co naprawdę rzadko się zdarza w strzeleckich ubraniach. Jestem za ten gest bardzo wdzięczna firmie Helikon-tex. Dzięki poszerzeniu rozmiarówki mam się w co ubrać na zawody i są to ubrania, które trochę kosztują, ale starczają na lata i są funkcjonalne!

Opis techniczny znajdziecie na stronie Helikon-Tex.