Czas goni nas

O dzieciach, motywacji i Dominiku Górskim

Czas goni nas

Znowu zaczęłam ćwiczyć! Z gumą i hantlami. Nawet w celach motywacyjnych zakupiłam piękną matę do ćwiczeń i jadę już z tematem 3.dzień. Taki Dominik Górski DVC "domowo", bo gdzie ja na tym wschodzie znajdę podobnych sadomasochistów, co chcą targać to żelazo? Siłownia jest, widziałam na własne oczy, gdy przyprowadziłam syna na jakieś zajęcia ruchowe, które go nie zachwyciły. Kątem oka widziałam tam nawet ketle, ale ale...kiedy ja miałabym znaleźć na to czas? Właśnie… CZAS. Na tym moim Wschodzie czas płynie inaczej, wolniej, co nie znaczy, że czuję się rozleniwiona. Wręcz przeciwnie. W tym samym czasie mogę wykonać więcej zamierzeń, niż w Warszawie co sprawia, że jest to samonapędzająca się machina realizowania kolejnych, nowo powstałych i jeszcze zaległych spraw. Ale to wszystko mogę zrobić do godziny 15 bo później wraca z przedszkola stęskniony syn i średnio co dwie minuty słyszę błagalne “Pobawisz się ze mną?” i trudno już wtedy szukać czasu dla siebie. Jednak skoro nie mam czasu na siłownię, to czemu nie realizować tegoż zamierzenia w domu? Oczywiście po wstępnych zabawach w piratów, lego, nie lego i obejrzeniu po raz tysięczny “Skrzyni umarlaka” rozkładam ostatecznie matę i zapowiadam domownikom, że teraz jest czas dla mnie!

No właśnie, czemu nie ćwiczyć w domu? Przecież w domu czas mam cały czas! 😆 I nawet lepiej, bo gdy syn widzi te treningi to uczy się wielu rzeczy... np.liczyć do 20., bo tyle powtórzeń robię w każdej serii; pracy nad sobą; że to nie jest takie "hop siup" pojechać na zawody, że wymaga to sporego wysiłku “przed”; że nawet jak się zmęczę to wymęcze jeszcze ostatnie 1,5 minuty w półprzysiadzie; uczy się tej wytrwałości i to na żywym przykładzie.

Kiedyś z tymi ćwiczeniami czekałam, aż zaśnie ten mały człowiek i nawet nie sądziłam, że zainteresuje go to moje machanie a to ręką, a to nogą, a on plątał się dzisiaj chcąc mi nawet pomóc... może po prostu chciał spędzić ze mną czas "po mojemu"?

Miał to być tekst o ćwiczeniach w domu, a jest o synku, ale to właśnie jest życie. Ten czas, którego nie ma, ale jest, który pędzi szybko czy wolniej trzeba znaleźć. Też dla siebie, ale nie trzeba się w tym celu izolować na siłowni. Można być wśród swoich i dawać przykład... inspirować! Mąż zazdrośnie patrzy na te pompki, mama zaczęła też ćwiczyć, a tata z niedowierzaniem wyzwał mnie na pojedynek kładąc rękę na stół.

Pokaż co te Twoje treningi dają!
Zrobiłam miejsce, by miękko przegrać, ale wygrałam. Na rękę? Z tatą? Aż miałam wyrzuty sumienia czy mu krzywdy nie zrobiłam.

Ale co mnie zmobilizowało do ćwiczeń? Znowu ten “czas”. Zarządziłam zawieszenie kalendarza przed biurkiem w pracy, gdzie dopadł mnie siedzący tryb życia i patrząc na niego stwierdziłam, że jeśli chcę wystąpić na Nocnej Straży w marcu, na kilku lokalnych acz rankingowych zawodach, które też rozpoczynają się w marcu, na zagranicznych zawodach w kwietniu, maju i czerwcu, to ja muszę mieć na to wszystko siłę, bo masy nigdy mieć nie będę. Tak, jakiś plan treningowy to cenna sprawa w takich przypadkach i myślę, że będzie mi pomocny Dominik Górski w żywej postaci na dwudniowym przygotowaniu motorycznym w styczniu, gdzie taki plan w swojej ofercie obiecuje. I to nie jest reklama, chociaż w pewnym sensie jest. Uważam, że tak samo jak w przygotowaniu mentalnym… jeśli się coś raz przepracuje w głowie, to zostaje...można do tego wrócić w dowolnym momencie, a jeśli poćwiczysz motorykę z fachowcem, to później możesz to kontynuować w domu i też zrobisz dobrą robotę! Jestem tego zdania, że nie trzeba wydawać setki złotych na karnety, ale raz na jakiś czas się dokształcić, uzupełnić wiedzę, czy nadać kierunek rozwoju. Także...

Do zobaczenia w Warszawie, gdzie ludzie codziennie tracą tyle czasu, a jednocześnie narzekają, że go nie mają...